codziennik,  metafizyka

Mindfulness sposobem na redukcję stresu.

Na życzenie Anny Marii Jopek świat się zatrzymał, wysiedliśmy i raptem okazało się, że tego już za wiele. Stanięcie ze sobą twarzą w twarz, spędzenie tak kilkunastu tygodni, w czterech ścianach, z ograniczoną możliwością wyjścia ku światu objawiło prawdę o nas samych.

Ten dobry czas, w jakim się znaleźliśmy…

daje szansę wyhamować, przewartościować podejście do życia. To jest ta lepsza strona sytuacji z koronawirusem (jej drugie oblicze nie będzie komentowane w tym artykule). Ludzie różnie sobie z tym radzą (albo i nie). Wielu wolałoby wskoczyć z powrotem do rozpędzonego tramwaju, by za chwilę wrócić do narzekania, że nie mają chwili dla siebie.

A mnie jest dobrze

Teraz

Chciałabym wypracować umiejętność osiągania spokoju w ferworze walki

Przecież wrócę do „normalnego życia”. Zachować spokój i opanowanie w sytuacjach stresujących. Koło ratunkowe rzucają różne formy praktyk medytacyjnych, do mnie najbardziej przemawia mindfulness – praktyka uważności. To z jednej strony wyzwanie, z drugiej zaś szansa na stabilność, głębszą samoświadomość.

Mindfulness – help me!

Twórca MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction) pan Jon Kabat-Zinn odkrył, że ludzie praktykujący systematyczną medytację przenoszą swoją aktywność mózgu na różne obszary kory mózgowej. Fale mózgowe w podatnej na stres korze czołowej prawej poruszają się do spokojniejszej lewej kory czołowej. W efekcie poprzez łagodzenie stresu, leków i depresji stają się spokojniejsi i szczęśliwsi.

Nie mam złudzeń i wiem, że szczęście to stan przejściowy

Nie dążę do permanentnego zadowolenia, raczej równowagi i panowania nad emocjami. Tymczasem jestem jedną wielką emocją, która manipuluje mną jak aktor kukiełką.

Od lat funkcjonuję w środowisku buddystów zen, bywam na warsztatach, spotkaniach z nauczycielami dharmy, ba! nawet goszczę u siebie kilka razy w roku Mistrzów Zen Szkoły Kwan Um (nie tylko polskich, ale i koreańskich). Nie publikuję tu zdjęć i relacji z szacunku dla tych ludzi. Są gośćmi Katowickiego Ośrodka Zen, a mój dom schronieniem dla nich na czas pobytu. Mam więc szeroko otwarte drzwi, żeby kroczyć ścieżką zen. Nie czuję jednak, żeby to była moja droga (albo nie jest to po prostu właściwy moment). Buddyzm (każdy, niezależnie od danego nurtu) jest systemem religijno-filozoficznym i to chyba budzi mój największy opór. Religia. Mindfulness jest absolutnie świecki, choć od duchowości nie stroni.

Sala Dharmy w Głównej Świątyni Zen Kwan Um w Falenicy

To nie dla mnie

Usłyszałam kiedyś, że mój umysł jest jak rosół gotujący się w niedzielę na wolnym ogniu. Właściwie to sama tak zobrazowałam swój wewnętrzy stan po tym, jak ktoś posiadający umiejętność wglądu w cudzą psychikę stwierdził: co się dzieje w pani głowie, jakby się tam gotowało.

I dlatego też twierdziłam, że medytacja (mindfulness, czy jakakolwiek) nie jest dla mnie. Nie potrafię usiedzieć w bezruchu (w nie-myśleniu właściwie) kilku minut. Myśli skaczą mi po głowie, a próba skupienia na tym jednym momencie to jak próba zabarykadowania się przed napierającym tłumem, który i tak wyważa drzwi wchodząc mi na głowę.

I właśnie dlatego powinnaś spróbować medytacji

– usłyszałam od kogoś mądrego.

To tak, jakby osoba z nadwagą twierdziła, że nie może biegać, bo jest za ciężka, niech to robią ci, którym przychodzi to z łatwością. W efekcie pozostaje ze swoją tuszą, która uprzykrza jej kolejne lata życia. Nie jest łatwo zmieniać siebie, ale im więcej wysiłku włoży się w działanie tym większy efekt i satysfakcja.

Kim jestem?

I mówię o tym ja – zwykły, statystyczny człowiek, z kilkoma kilogramami za dużo, kilkoma złymi wyborami, wieloma pomyłkami, momentami melancholii, poczuciem bezsensu. I mówię o tym ja – skacząca z radości, najszczęśliwsza pod słońcem, optymistyczna.

Ty też taka jesteś. Masz powody do smutku i radości. I wszystkie one są cenne.

Zatem… do roboty!

Zaczynam swoje pierwsze, tak na poważnie, doświadczenie praktyki uważności w oparciu o mindfulness. Możesz się przyłączyć. W sieci jest wiele miejsc, w których znajdziesz rzetelną wiedzę. Poza kilkoma darmowymi webinarami, które prześlizgnęły się po temacie wykupiłam kurs online z certyfikowaną nauczycielką MBSR.

Od kilku dni medytuję mindfulness 15 minut w zazen (forma siedząca, z wypełnioną grochem poduszką pod pupą i prostymi plecami). Korzystam także z 7-minutowego body scanningu (ćwiczenia relaksacyjne skupiające uwagę na różnych częściach ciała) – tu z pomocą przychodzi darmowa aplikacja Insight Timer.

Ta druga opcja jest kojąca i pozwala dotlenić organizm, a także wyciszyć się przed snem. Medytacja siedząca na ten moment jest dla mnie wyzwaniem i więcej mam z nią udręki, niż korzyści. W praktyce (czegokolwiek, choćby nauce węgierskiego, albo jazdy na rolkach) kluczem do sukcesu jest systematyczność. I tej zasadzie będę wierna.

Kiedy gram na scenie…

Kiedy dopada mnie zniechęcenie i natrętne myśli, że to nie dla mnie, nie dam rady przypominam sobie, że przecież bywałam już zakotwiczona w TEJ JEDNEJ CHWILI. W tak osławionym TU i TERAZ. Kiedy gram na scenie. Jestem w teatrze, wychodzę przed widownię i staję jednym z postacią, którą odgrywam. Sekunda rozproszenia, na przykład zawieszenie wzroku na jakiejś konkretnej twarzy skutkuje wypadnięciem z roli. Czasem są to niezauważalne dla widzów ułamki sekund, ale skutecznie rozbijają aktora. Dlatego szczególnie w takich momentach uważność chwili jest niezbędna.


Jestem bardzo ciekawa swojej przemiany. Bardzo męczy mnie to psychiczne rozbieganie. Potrzebuję ciszy. Chwilowo świat się uspokoił, spowolnił. Teraz musi to zrobić mój umysł, żeby moment, w którym przyjdzie mi na powrót rzucić się w wir działań nie był krokiem wstecz.

Zdjęcie: Ewa Dudkiewicz PHOTOGRAPHY

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.