codziennik,  metafizyka

Zanim mnie złożą w tekturowe pudełko

Zanim mnie złożą w tekturowe pudełko powinnam wyskrobać czterdzieści sześć sukcesów życiowych, czterdzieści sześć powodów do zadowolenia, czterdzieści sześć szczęśliwych chwil i cholera wie co jeszcze. Został mi niespełna miesiąc, to może wymyślę przynajmniej dziesięć. No, pięć, pasuje? Znacznie łatwiej doszukać się porażek życiowych, ale kto chciałby tworzyć na własne urodziny post z wyliczanką, której kolejny punkt byłby jak uderzenie młotkiem w główkę gwoździa przytkniętego do wieka trumny.


Przesadzam, przyznaję. Wszystko dla nadania dramatyzmu wypowiedzi, pobudzenia emocji. Bo czytałam, że bez wywołania emocji nie dotrze się do odbiorcy. Tak, tak. Można jeszcze edukować, ale w tym celu koniecznym jest bycie specjalistą w jakiejś dziedzinie. Jeśli nie czujesz się na siłach, żaden problem – kreuj się na osobę wszechwiedzącą. W końcu Internet nie pyta o dyplom. Za trudne? Dostarczaj rozrywki. Tutaj odpadam, bo w moim wydaniu zakrawałoby to na robienie z siebie pajaca. Ale ty próbuj, TikTok czeka. Podobno niektórzy potrafią wyłuskać z niego przyzwoite treści, ja nie umiem. To ewidentnie znak zmiany pokoleniowej, nie nadążam. Choć wkręciłam się w filmiki i nie powiem, podoba mi się to, ale nie nadążam za poziomem. Wszystko przez te krzyże cholerne, ciężko mi się tak nisko pochylić.

Zanim mnie złożą w tekturowe pudełko

A gdybym, wbrew sobie, nie siliła się na rozgoryczenie i zapomniała na chwilę o paśmie życiowych klęsk, mogłabym bez  mrugnięcia okiem wypisać czterdzieści sześć sukcesów życiowych. Mogłabym, tylko nie zainteresuje się nimi nikt, poza mamusią i tatusiem, bo rodzice, jak wiadomo, zawsze dopingują swoje dzieci i są z nich dumni. Moi w każdym razie są takimi właśnie, wzorcowymi rodzicami. Jakimś takim felernym egzemplarzem jestem, bo stawiam sobie poprzeczkę oczko wyżej, niż mogę dosięgnąć i zachęcam do tego innych, co często odbierają jak wywieranie na nich presji. Staję na palcach i koniuszkiem palca wskazującego dotykam przeszkody. Podskok i mam cię, bestio! To teraz ciut wyżej, spróbujmy. No i znowu pustki wokół mnie.

Widać ta metoda nie jest dla wszystkich. A może szkopuł tkwi w tym, że osiąganie wyśrubowanych celów ma sens wyłącznie wtedy, gdy samemu się je kreuje, dla siebie jedynie. Inni mają własną drogę, którą ja bym się nie zapuściła, ale ja, to w końcu ja, nie oni. Do zobaczenia, jeśli będzie nam dane.

Zanim mnie złożą w tekturowe pudełko

Myśli docierają powoli do półmetku życia. Na horyzoncie jawi się postać z medalem w ręku rozciągniętym na tasiemce. Razem tworzą coś na kształt pętli, w której zanurkuje głowa po przekroczeniu linii mety. Przypomina mi to wytresowanego tygrysa przeskakującego przez płonącą obręcz. Taki tygrys zrobi wszystko, czego od niego oczekują, ale przyjdzie taki dzień, gdy odgryzie trenerowi łeb. Ej, gdzieś się podział człowieku z medalem dla mnie? Wracaj! Cholera, przestraszyłam go chyba. No i ch*j, nie będzie nagrody za czterdzieści sześć lat zmagań życiowych.

Zadzieram głowę do góry, ale nikt nie odpowiada. Przyzwyczaiłam się do myśli, że nikogo tam nie ma. Trochę żal, ale w końcu zrozumiałam, że nie mogę liczyć na to, iż bliżej nie definiowana  Siła Wyższa rozwiąże za mnie wszystkie problemy. To jak wiara w świętego Mikołaja, nie sprzedam się za obietnicę życia wiecznego. Jak będziesz grzeczna, dostaniesz prezent, jeśli nie, to oberwiesz rózgą. Panu już dziękujemy. Niech pan sobie milczy dalej i łapie na lep innych chętnych. Szantażem, to wiesz pan.

Nie poddaję się jeszcze. Może kiedy skończę pięćdziesiątkę przychylę sobie wieko trumny ciut niżej, na razie co najwyżej pomyślę na jaki kolor je pomalować. Żeby było weselej, zanim mnie pochłonie ogień. Ten w piecu kremacyjnym, bo skoro Niebo nie istnieje, to piekła też nie ma.

Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!

Spokojnie, to jeszcze nie dziś. A czy w dzień urodzin wystrzelę listę czterdziestu sześciu sukcesów, czy porażek, jeszcze sobie przemyślę.

Zanim mnie złożą w tekturowe pudełko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.