
Kontrowersyjne „Rodzeństwo” Moniki Wojciechowskiej jednych szokuje, innych wzrusza.
Kontrowersyjna powieść – tak mówią o Rodzeństwie Moniki Wojciechowskiej. W jednej z recenzji przeczytałam nawet, że zamysłem Autorki było szokować. Mam wątpliwości, bo Monika Wojciechowska przyznaje, że kontrowersyjny wątek, który na pewno niejednego skłoni do spalenia Rodzeństwa na stosie, nie był planowany. A skoro tak, nie zamierzała wywierać wpływu na czytelnika poprzez serwowanie mu z premedytacją specyficznej relacji brata i siostry.
Nie mam złudzeń, Autorka musiała uświadomić sobie, jeszcze w trakcie pracy nad powieścią, po jakim grząskim gruncie stąpa, a mimo wszystko nie złożyła broni. Pikanterii historii dodają nie tylko sceny erotyczne, ocierające się niebezpiecznie o granicę pornografii, ale język, tak dosadny, że nie odważę się przytoczyć cytatu, by nie ściągnąć na siebie karcących uwag. Jednak nie o tych kilka słów recenzji idzie, a o szerszy kontekst, który można próbować objąć jako całość, gdy sięgnie się po Rodzeństwo Moniki Wojciechowskiej.
Wyuznadne Rodzeństwo
Nie bez kozery wspominam w pierwszej kolejności o seksie, książka aż nim kipi, więc trudno przejść obojętnie. Ale pod nagością, perwersją i wyuzdaniem, co niektórzy mogą zarzucić tej historii, kryje się coś jeszcze, by nie rzec, przede wszystkim. Portret dwojga ludzi, naznaczony krzywdą, niedopasowaniem, walką z własnymi demonami i poszukiwaniem miłości. Klęska człowieka, jako istoty głęboko zranionej, usiłującej uleczyć duszę, toczoną chorobą.
Ludzie, których skrzywdzono w dzieciństwie, odebrano poczucie bezpieczeństwa, stają się dorosłymi z deficytami. Imają się różnych metod, by zasklepić niedostatki, z lepszym lub gorszym skutkiem. Sandra i Albert zaliczają swoje wzloty i upadki, wchodzą w rozmaite relacje, które również mają swoje konsekwencje. Czasem wydaje im się, że są jedynymi osobami, które potrafią się porozumieć. Wspierają się, są szczerzy względem siebie. I tylko wobec siebie samych. Przelotne związki, romanse, budują zaledwie fasadę człowieczeństwa. Bliskie relacje intymne działają destrukcyjnie, dlatego Sandra zaprzyjaźnia się zaledwie z jednym mężczyzną, z którym fizyczny związek okazuje się poza jej zasięgiem.
Rodzeństwo i ich demony
Czytając Rodzeństwo, widziałam wewnętrzne rozdarcie, świadomość popełnianych błędów, działania destrukcyjne, próbę wyzwolenia się od niszczycielskich podszeptów i niemoc. Przede wszystkim niemoc. Dwoje zagubionych ludzi, których można osądzić i napiętnować jako dewiantów, a można też zrozumieć. Jeśli okaże się to niemożliwe, przynajmniej wspiąć na szczyty empatii i spróbować współczuć.
Monika Wojciechowska napisała wstrząsającą historię. Zdarła zasłonę pruderii nie po to, by szokować, ale zmusić nas do przyjrzenia się samym sobie. Wszystko zaczyna się w domu rodzinnym, tam powinniśmy zacząć poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy. Nie po to, by szukać usprawiedliwienia, ale podjąć pracę nad sobą i stworzyć naszym dzieciom lepszy start.
Polecam Rodzeństwo każdemu, kto ma odwagę zmierzyć się z trudną, ale jakże wzruszającą i piękną historią Sandry i Alberta. Nie skupiajcie się na obrazoburczych scenach erotycznych; Monika Wojciechowska w powieści Rodzeństwo pokazuje znacznie więcej.


