
BESTSELLER!
Czy kiedy widzisz taką wzmiankę, masz ochotę sięgnąć po książkę? Mnie się zdarzyło, pod warunkiem, że mówimy o bestsellerach New York Timesa, nie nagłówkach na księgarskich półkach, bo tutaj pociaga się za inne sznureczki (czyt. płatna promocja).
Żeby tytuł zasłużył na miano bestsellera, w Wielkiej Brytanii TYGODNIOWO musi się go sprzedać od 4.000 do 25.000. W Kandzie są to książki, które osiągają TYGODNIOWO największą sprzedaż, bez wskazywania konkretnych cyferek. A jak to wygląda w Polsce? Otóż niepisana umowa mówi, że wystarczy sprzedać 10.000 w ogóle.
[źródło: Lubimy Czytać, Konrad Wrzesiński, artykuł z dnia 21.11.2023]
Status bestsellera księgarni X może odnosić się do sprzedaży pod tym konkretnym szyldem, niekoniecznie w obiektywnym ujęciu. Promocja opiera się o różne tajemne poczynania jak na przykład sugestywna forma prezentowania okładek na regałach lub stoliczkach naprzeciwko wejścia. Prawo każdego wydawnictwa (a że kosztowne, to inna sprawa).
Jakie zatem stosować kryteria w doborze literatury, żeby nie poczuć się pożartym przez promocyjną machinę? Mam takie nazwiska, którym ufam bezwzględnie. Posiłkuję się sugestiami znajomych, którzy orientują się w moich preferencjach czytelniczych. A clou stanowią nominacje do liczących się nagród literackich (tak, nominacje nie tylko zwycięskie tytuły).
A jakim drogowskazem posługujesz się Ty?

