pisanie

„Dziewczyny z la la Land” Agnes Motti – recenzja.

Dziewczyny z La La Land potrafią wznieść się ponad granice szarej rzeczywistości, tak wysoko, by gwiazdy mieć na wyciągnięcie ręki. Bujać w obłokach nie w przenośni, ale stąpając po pokładzie podniebnego statku. Rozdawać nielimitowane uśmiechy. Na skrzydłach przygody poszybować w nieznane, wznosić się coraz wyżej, coraz śmielej. I zapomnieć, że w życiu wszystko ma swoją cenę. A szczęście tym bardziej. 


„Dziewczyny z La La Land” pióra Agnes Motti (wydawnictwo Anagram) zabiorą cię na Bliski Wschód namalowany historiami dziewczyn związanych zawodowo z liniami lotniczymi. Wiedziały, że rozpoczynając największą przygodę życia zostaną zmuszone budować je na nowo w nieznanym otoczeniu, zdane na własne siły. 

Otwartość na inne kultury, obcowanie z ludźmi o różnym kolorze skóry, ciekawość świata, a przede wszystkim odwaga w dążeniu do celu to cechy, bez których stewardessy w tamtych realiach nie miałyby szansy przerwać. Dlatego zależy mi, abyś czytając ich opowieści nie ograniczał się do tendencyjnego wyobrażenia o stewardessach jako podniebnych kelnerkach. Miej świadomość, że te piękne kobiety, szykownie ubrane, z nienagannym makijażem, prezencją, przypominające modelki z wybiegów, odpowiedzialne za twoje bezpieczeństwo na pokładzie samolotu, musiały sprostać wysokim wymaganiom, żeby uprawiać ten zawód. To kruchość i delikatność w symbiozie z pewnością siebie, odwagą, która czasem poddaje się fizycznemu zmęczeniu i wyczerpana pada w hotelowym łóżku, zamiast, zgodnie z twoimi wyobrażeniami, zwiedzać zakątek świata, do którego być może tobie nigdy nie będzie dane zawitać. 

Marzenia

Agnes Motti rozmawia z kobietami-marzycielkami, które wyrwały się ze schematu praca-dom, przemodelowując go w najwspanialszą przygodę. Jedne pochodzą z małych miasteczek, inne z dużych aglomeracji, znajdują oparcie w rodzicach, ale są też takie, które nie mogą liczyć na bliskich. Wszystkie łączy wyjątkowa uważność w dostrzeganiu własnych pragnień i heroiczna siła, z jaką je urzeczywistniają. 

Ekscytacja na przemian miesza się z niepewnością i choć nieznane rodzi obawy, przyciąga jak magnes. Wyjeżdżają z kraju porzucając studia, chłopaków, zostawiają przyjaciół, rodzinę. Obiecują sobie, że to tylko na pewien czas, wrócą gdy odpowiednio dużo odłożą, zabezpieczą przyszłość dzieci, przeżyją, poczują. I tak mija rok za rokiem, a każdy kolejny odkłada się ciężarem tęsknoty za bliskimi, wspomnieniem kwitnących łąk, przyjaźniami limitowanymi długością trwania kontraktu. Ich nieodłącznym towarzystwem jest poczucie osamotnienia. W pewnym momencie czują silną potrzebę stabilizacji, z czego okrada je obecny zawód.

Związki na odległość nie zawsze potrafią przerwać, budowanie trwałych relacji w atmosferze tymczasowości nie sprzyja zakładaniu rodziny. Walczą z czasem, który płynąc bezlitośnie przypomina, że spełnienie w roli matki wymaga pewnych wyrzeczeń. Nie pomaga presja rodziny wyczekującej powrotu ukochanej córki. Wrócą, ale jeszcze nie dziś. A może właśnie teraz? Nie zdradzę ci, jakich wyborów dokonują rozmówczynie Agnes Motti, jeśli sięgniesz po jej książkę otrzymasz przynajmniej częściowe wyjaśnienia. 

Dziewczyny z La La Land

„Dziewczyny z La La Land” przyciąga glamour, kolorowy świat bez granic, niektóre łapią się na miód komplementów arabskich mężczyzn, inne wciąga wir nocnych rozrywek. Bywa, że po zachłyśnięciu się swoim marzeniem zaciągają kotary, zakopują pod kołdrę i z dojmującym poczuciem wyobcowania i samotności budzą do życia nowe marzenie o powrocie do rzeczywistości, z której przybyły. Nie chcą już być księżniczkami, ale muszą odnaleźć w sobie tę odwagę sprzed lat, zamknąć etap, który przecież miał być tylko przejściowy. Jednym się to udaje, inne trwają nadal w coraz większym rozdarciu. 

Jeśli sądzisz, że Agnes Motti zebrała grono stewardess, które opowiedziały o landrynkowym życiu w ramionach arabskich książąt, orientalnych zapachach, rozkoszach podniebienia, zachodach słońca oglądanych z tarasu widokowego na 124 piętrze Burj Khalifa, niekończących się plażach i lazurowym morzu, możesz się rozczarować. 

„Dziewczyny z La La Land” to bardzo intymne historie kobiet, które podskoczyły na tyle wysoko, by złapać gwiazdkę z nieba, a potem razem z nią upaść na ziemię. Jedne przy tym obiły się dotkliwie, innym dane było nie wyczerpać limitu szczęścia i mogły liczyć na miękkie lądowanie. Zamysłem Agnes Motti nie była literatura rozrywkowa, ale wejrzenie w głąb duszy. I to, przyznaję, udało się brawurowo. Zjednanie sobie rozmówczyń, które nie tylko zechciały się otworzyć, ale pozwoliły na publikację narracji o własnych pragnieniach, tęsknotach, strachu, obawach, czyni książkę autentyczną.

Zazdrość

Mam nieodparte wrażenie, że pomimo odkrycia ciemnej strony zawodu stewardessy na Bliskim Wschodzie, bohaterki dały czytelniczkom powód do zazdrości. Być może niejedna dziewczyna rozpoczynająca karierę podejmie ryzyko i pójdzie w ich ślady, by wzlecieć niczym Ikar w nadziei, że tym razem słońce nie roztopi wosku.

Warto zwrócić uwagę na okładkę, którą zaprojektowała Ewa Kutylak. Akwarium można interpretować jako środowisko, w którym stewardessy czują się jak ryba w wodzie, jednak są to sztucznie stworzone warunki. Bańka, w której żyją to złota klatka i choć bywa, że opływają w luksusy, nie są wolne. Przyjdzie taki dzień, w którym będą zmuszone zejść na ląd i zaczerpnąć powietrza. Czy poza tą bańką będzie to możliwe?

Dziewczyny z La La Land

Dostrzegam niewykorzystany potencjał, który mógłby wzbogacić treść, a na pewno pomóc oddzielić od siebie opowieści. Mam wrażenie, że zlewają się czasem, przez co trudno po zakończeniu nie mieszać ze sobą spostrzeżeń bohaterek. Tematyka prosi się o zdradzenie ciekawostek pracy stewardess od kulis, aspektów technicznych ich zajęcia, organizacji podczas lotu. Może anegdoty, ciekawostki, które rozproszyłyby trudną tematykę nie ujmując jej przesłania, jaki był zamierzeniem Autorki.

Polecam wszystkim, nie tylko związanym z branżą. Pragnienie spełniania marzeń, doświadczania przygód, wątpliwości przy podejmowaniu ważnych decyzji życiowych, rozdarcie w związkach, tęsknota za byciem spełnioną i kochaną nieobce jest wszystkim kobietom, niezależnie od wieku i zawodu, który uprawiają. 

Agnes Motti w spotkaniach promujących książkę wspominała, że chciałaby napisać drugą część i pokazać nam, jak po dziesięciu latach od wydania „Dziewczyn z La La Land” zmieniło się życie bohaterek. Uważam, że to fantastyczny pomysł, pozostaje mieć nadzieję, że dotrzyma słowa. 

Dziewczyny z la la land
Agnes Motti

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.