podróże,  Polska

Kazimierz dolny – miasto artystów i cyganek

Chłód za oknem nie nastrajał do spacerów, ale poczucie obowiązku zmuszało do wyjścia. Kazimierz Dolny. Ten wyjazd nie powinien ograniczać się do czterech ścian pokoju, który zresztą nie miał w sobie nic z artystowskiego szwungu. Ostatni łyk kawy, ciepłe skarpety. Drzwi lekko skrzypnęły pod naporem klamki. Przeszedł wolnym krokiem wokół Rynku wypatrując sztalug z płótnami, na których licealna młodzież próbowała uchwycić ducha miasta artystów.


Raz, dwa, sześć… są wszyscy. Tym razem nie będzie im przeszkadzał, dawał korekty wielokrotnie w ciągu dnia, wieczorna prezentacja postępu prac i słowo podsumowania pomoże wydobyć głębię, teraz wystarczy, że turyści zaglądają im przez ramię mówiąc ładnie. Przedszkolak uznałby taki komplement za wart wysiłku, ale nastoletni malarz? Dotykanie farbą zimnego płótna wymaga odcięcia od bodźców z zewnątrz, świat musi przestać istnieć, żeby jego odbicie uchwycone między pociągnięciami pędzla ujawniło więcej, niż marną kopię widoczków.  

Renesansowy Rynek bije niczym serce, a wąskie uliczki rozchodzą się jak żyły po ciele. Każda z nich prowadzi w nieznane zahaczając o obiekty i miejsca, z powodu których ściągają tu liczne rzesze zwiedzających. W wybrukowanym kostką centrum XIX-wieczna studnia przywołuje spragnionych lub ciekawskich. Wg legendy kto umoczy wargi w jej wodzie – powróci. I nie wiadomo, czy to przez troskę o miasto, które w sezonie nawiedzają tłumy, czy z chęci łatwego zarobku dojścia do studni bronią kobiety w przydługich spódnicach z chustami przerzuconymi przez ramiona. Cyganki – mawia większość z przekąsem. Nie lubią tego określenia, ale bywa, że same używają zachęcając do wróżenia. Romki przyjeżdżają na rynek z Puław i Opola Lubelskiego, z Kazimierzem mają tyle wspólnego, co przeciętny turysta. W takich miejscach przywykliśmy do ich obecności, jednak te kazimierskie są szczególnie nachalne, uciążliwe. Szacuje się, że dzienny utarg może wynieść 500 zł, oczywiście nieopodatkowany i często stanowiący skutek presji, niż dobrowolnego poddania się wróżbie. Pół biedy, jeśli dorosły da się oskubać, ale często na celownik biorą szkolne wycieczki.

Kazimierz Dolny
Studnia na Rynku (źródło: Internet)

Kazimierz Dolny – miasto wróżek

Polskie wróżki muszą mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą, romskie działają w szarej strefie. Urząd skarbowy zapowiedział działania prewencyjne polegające na informowaniu, że skoro osiągają dochód powinny odprowadzać podatek, jednak nie ma możliwości udowodnienia, że zarabiają więcej, niż kwota wolna od podatku. Bywa, że nękani turyści składają skargę, ale wlepienie mandatu za żebractwo (bo tym w istocie jest ten proceder) osobie formalnie nie osiągającej przychodu prowadzi donikąd.

Odsunął krzesło biorąc jednocześnie od kelnerki kartę z menu. Plastikowa okładka spękana na rogach pozwoliła wychynąć pożółkłym kartkom. Pojedyncze krople usiadły na literach uwięzionych w przezroczystej koszulce. Przetarł wierzchem dłoni po gładkiej powierzchni sprawdzając ceny. Pierogi z mięsem. Bez kapusty. Tylko z kapustą? Niech będzie. Piwo? Kompot.

Konfraternia Sztuki

Plener malarski w Kazimierzu Nad Wisłą nikogo nie zaskakuje. Artyści przyjeżdżali tu już od końca XVIII wieku, a przełomowym okazał się 1909 rok, kiedy Władysław Ślewiński (przyjaciel Paul’a Gouguin’a) przybył do Kazimierza Dolnego ze swoimi studentami dając początek kolonii artystycznej. Swoje domy w miasteczku wybudowali Tadeusz Pruszkowski i Antoni Michalak, a malarze (w tym wielu żydowskich artystów) wpisali się w kazimierski pejzaż. Dzisiaj w liceum sztuk plastycznych obowiązkowym jest malowanie pośród natury, do czego uczniów nie trzeba zmuszać. Wyrwanie się z pracowni wetkniętej między mury szkoły to jak haust świeżego powietrza, ale na początku XX wieku ten rodzaj aktywności malarskiej był czymś nowym. Taki styl życia (bo bycie artystą to nie zawód) pielęgnował rektor warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych – Tadeusz Pruszkowski, który w 1923 r. przyjechał ze swoimi studentami na kazimierskie plenery. Od 2000 roku funkcjonuje Kazimierska Konfraternia Sztuki skupiająca około 70 członków.

Pierwszą galerię pod gołym niebem ustawił Stanisław Jan Łazorek, nie dziwi więc obecność małych galerii prowadzonych przez lokalnych artystów. Walory artystyczne niektórych prac nie odbiegają znacząco od zakopiańskich malowideł stłoczonych na straganach pomiędzy ciupagami, czy obrazków z tendencyjnie pokazanymi Żydami, które mają powiększać sakiewkę, jeśli taki zawiśnie w naszym domu. Poszukiwacze autentycznych dzieł nie będą zwiedzeni, jeśli wyściubią nos poza brukowany Rynek.

Kazimierz Dolny
Jedna z wielu galerii

Nie odchodź tak szybko. Zwróć uwagę na renesansowe Kamienice Braci Przybyłów z 1915 roku. Do budowy wykorzystano wapień z okolicznych kamieniołomów. Na elewacji widać postaci świętych Krzysztofa z Dzieciątkiem Jezus na ramieniu, przeprawiającego się przez rzekę i Mikołaja w stroju biskupa z pastorałem w dłoni. Co ciekawe właścicielami kamienic byli bracia Krzysztof i Mikołaj. Wzbogacili się na spławianiu towarów Wisłą, gdy Kazimierz słynął z handlu zbożem (kilka zabytkowych spichlerzy przetrwało do dziś).

Golgota

Usłyszał dźwięk smsa. Zlepek liter, zaledwie kilka zwyczajnych słów, a jakże istotnych dla niego. Świadomość, że ktoś gdzieś jest i myśli daje poczucie bycia potrzebnym. Łatwo jest tęsknić, dzielić życie trudniej. Ale dobrze mieć do kogo wracać. Chciałby wstukać miłe zdanie, może dwa, zamiast tego efekt okazał się taki, jak zwykle: ja też. Powinno wystarczyć. Musi wystarczyć. Słowa ograniczają.

Poczuł zapach mielonej kawy. Ma czas, może zamówić filiżankę. Młodzież powinna malować jeszcze godzinę, zanim skończy się dobre światło. Przyłożył krawędź naczynia do ust unosząc lekko głowę. Przed oczami wyrosły trzy krzyże. Zamocowano je na wzniesieniu upamiętniając ofiary epidemii cholery z 1708 jako zadośćuczynienie za grzechy mieszkańców i ochronę przed zarazą. Na szczyt wiodą kamienne schody, strome zbocze porasta wisienka karłowata. Góra Krzyżowa nawiązuje do Golgoty. Ze szczytu można podziwiać panoramę miasta i ruiny zamku w Janowcu na drugim brzegu Wisły. Ale najpierw wypada obejrzeć zamek w Kazimierzu Dolnym.

Kazimierz Dolny
Miasto z widokiem na zamek

Pierwotny zamek powstał na przełomie XIII i XIV wieku za panowania Łokietka. Natomiast do dziś przetrwały ruiny zamku wzniesionego przez Kazimierza Wielkiego w I połowie XIV wieku. Osadzony na planie czworokąta, z wieżą strażniczą, dziedzińcem, tarasami widokowymi, piwnicami i podgrodziem. Zamek Dolny wraz z Basztą stały się ikonami Kazimierza.

Chłodno. Wiatr zamiótł liście wprawniej, niż uliczny sprzątacz. Z Rynku docierają dźwięki gitary, widać kierowca wróżek dorabia sobie jako uliczny muzykant. Lepsze to, niż nękanie turystów.

Wczoraj musiał ostro rozmówić się z jedną wyjątkowo natrętną, młodzież żaliła się, że nie może malować, bo nieustannie ich nagabuje o pieniądze. Dziś jest spokojnie, grupki Romek opływają sztalugi bez słowa. To dobrze, nie lubi konfrontacji.  Zamyślił się nad kawą. A może nad życiem. Jakiś etap zostawił za sobą, nowe rozdanie w toku. Jak rozegrać każdy kolejny dzień?

Kazimierz Dolny – Wąwóz Korzeniowy

Nie powinien tak siedzieć, światła do malowania za chwilę zabraknie, ale wystarczy, żeby podejść z młodzieżą do któregoś z okolicznych wąwozów. Najsłynniejszy to Korzeniowy Dół zwany także Głębocznicą, długi na pół kilometra. Mówi się, że najpiękniejszy w całej Lubelszczyźnie. Po nachylonych zboczach dolin i stokach wierzchowin przeprowadzono drogi, co doprowadziło do koncentracji spływu wód roztopowych i opadowych, czym rozcięto pokrywę lessową. To bajkowe dzieło sztuki jest wynikiem działania cudownej natury i ingerencji człowieka. Musi tu przyjechać z Nią. Pięknych widoków nie wolno zostawiać wyłącznie swoim oczom.     

Kazimierz Dolny
Widok na Wąwóz

Wezwał kelnerkę i uregulował rachunek zostawiając lekką górkę. Rzadko spotykane w tym kraju, ale jednak. Na wakacjach ludzie mają lżejszą rękę, w Polsce oglądają każdy grosz pod światło. Z oddali widział, że niektórzy zaczęli już zdejmować płótna ze sztalug. Zapach farby nie mógł dolatywać jego nozdrzy, ale czuł go wyraźnie. Może trochę z tęsknoty za malowaniem, kto wie. Poobijał się w życiu po agencjach reklamowych i od wielu lat  jako grafik częściej tworzył przy pomocy komputera, niż pędzla. Bycie artystą w obecnym czasie jest trudne, przychodzi taki moment, w którym ideały odkłada się na półkę, trzeba zakasać rękawy i rzucić w wir pracy na etacie, żeby utrzymać rodzinę. Tym bardziej docenia zaangażowanie tych młodych ludzi, którzy wybrali wrażliwość ponad chłodną kalkulację. Niewielu z nich zwiąże się zawodowo ze sztuką, to wie już dziś (choć oni dojdą do tego z czasem). Artyści poruszają się na poziomie alegorii, nie tworzą w oparciu o schematy kulturowe, poruszają wyobraźnię. Bycie artystą jest darem. Jedni umieją z tego daru skorzystać, inni nie. A jeszcze inni nie mogą. Ale ten czas należy do nich. Moment na walkę w życiu jeszcze przyjdzie.

Przypomniał sobie Klasztor oo Reformatów wraz z kościołem pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, który wczoraj zwiedzali. Usytuowany na Plebaniej Górze, choć dziś ta nazwa już nie funkcjonuje, niemniej wąwóz biegnący wzdłuż wzgórza nosi nazwę Plebanki. Po powstaniu styczniowym duchownych usunięto, a Rosjanie urządzili tu lazaret. Podczas okupacji hitlerowskiej zaś klasztorny budynek zamieniono na siedzibę gestapo, w piwnicach urządzono więzienie. Ciała zabitych grzebano w przyklasztornym ogrodzie. Reformaci powrócili po wojnie. Otoczony kultem obraz w ołtarzu Zwiastowanie z 1590 roku jest dziełem nieznanego lokalnego artysty. Na murze widnieją stacje Męki Pańskiej.

Kazimierz Dolny
Sanktuarium Matki Boskiej Kazimierskiej

Lubi stare kościoły, mają w sobie dobrą energię, w przeciwieństwie do nowoczesnych budowli.

Wszystko przed tobą

Pod drugiej stronie ulicy młoda kobieta przyglądała mu się od dłuższego czasu. Nie mógł jej widzieć, ale wyraźnie czuł, że choć jest sam, to towarzyszy mu coś nienamacalnego. Wiatr wzmógł na sile; naciągnęła sweter na wystający brzuch. Siódmy miesiąc.

Podpłynęła bliżej, w każdym razie tak mu się wydawało. Jak zjawa pojawiła się znikąd, ale może takie wrażenie wynikało z zamyślenia. W oczach miała jakieś ciepło, a jednocześnie coś kazało mu zachować ostrożność. Nie wyciągnie dłoni, nie potrzebuje wiedzieć, że jest dobrym człowiekiem, czeka go długie i szczęśliwe życie, że w pracy niedobrzy ludzie wykorzystują jego dobre serce, a pomyślność będzie tym większa i większy banknot wręczy Cygance. Ale ta kobieta nic takiego nie mówiła. Odkąd odwrócił się do niej milczała. Spojrzenie wbite w jego oczy nie budziło niepokoju. Patrzył zahipnotyzowany, nie wiedział dlaczego. Nie chce wróżby, dziękuje. Schwyciła jego rękę przykrywając dłonią zimną skórę. Była ciepła i miękka. Nie chce wróżby, nie chce znać przyszłości.

– Zdecydujesz za chwilę. W portfelu masz 100 złotych. Daj mi je na chwilę. Nie zabiorę ich. Najpierw powiem ci o tym, co minęło.

Ręka sama sięgnęła po zmięty banknot. To ostatnie pieniądze, jakie ma ze sobą. Skąd wiedziała, że dokładnie tyle jest w środku? Przypadek, a może obserwowała go? Nie może pozbyć się ostatniego grosza, jeszcze jutro musi kupić obiad i coś na podróż. Podał jej zmęczony papier.

– Wahasz się. Nie wierzysz, że w życiu można być szczęśliwym. Nie, nie cały czas, to niemożliwe, ale ty nie wierzysz, nawet w ułamek szczęścia. Tworzyłeś wielkie rzeczy, ale porzuciłeś los artysty i założyłeś firmę. Przez kilka lat wydawało ci się to dobrym wyborem, a potem wszystko runęło. Było za dużo… wiesz czego. Kobiece łzy, twoich brak, bo ty nie płaczesz, przecież nie wypada. Dużo pracy, dużo pieniędzy, mało uśmiechu. Pieniądze odeszły, ale nie jesteś wymagający. Czułeś się samotny, przegrany. Chciałeś odciąć się od życia, ale było dziecko. Odszedłeś, ale przecież nie porzuciłbyś własnego dziecka. Wtedy spotkałeś Ją. Zakochałeś się. Udawałeś przed sobą, że to tylko złudzenie, ale ono nie znikało. Wątpiłeś, czy ktoś przy tobie mógłby być szczęśliwy. Nadal wątpisz.

Wątpił.

– Powiedzieć dokąd zaprowadzą cię obawy ?

Zabrał dłoń. Przez kilka lat miał nadzieję żyć z malarstwa, potem założył firmę, bo kto dziś kupuje obrazy. Były pieniądze, była rodzina. Wszystko się rozpłynęło. Teraz jest Ona. Skąd Cyganka to wie? Kazimierz Dolny… przyjechał tu kilka dni temu, na plener malarski z młodzieżą. Nie mogła wcześniej go znać, są z dwóch różnych końców Polski.

– Chcesz wiedzieć, co zrobisz?

Milczał. I w tej ciszy błagał o spokój. Usta nie wypowiedziały żadnego słowa, ale Cyganka wiedziała. Oddała pieniądze. Rękami zagarnęła powietrze do środka i wypuściła w górę dmuchając, by tajemnica wzleciała w niebyt.

Wstał. Zrobił krok do tyłu, potem drugi. Postać kobiety malała z każdym kolejnym, aż w końcu rozpłynęła się, jakby nigdy nie istniała.

Ruszył naprzód.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.