pisanie

Reportaż

Nie chciałabym, żebyśmy się źle zrozumieli, ale…
Przeczytałam reportaż, w związku z którym mam mieszane uczucia. Sprawa dotyczy głośnego morderstwa dokonanego w latach 90. przez trójkę maturzystów i pierwszego w dziejach naszego kraju skazania kobiety na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Mowa o „Historia na śmierć i życie” W. Tochmana.

Stanowisko autora w odniesieniu do zasądzania tak drastycznego wyroku zostało wyjaśnione w sposób drobiazgowy. Analiza problemu znaczy mikroskopijny ślad, żeby na końcu odkryć, iż odbyliśmy wielokilometrową drogę, klucząc między sumieniem, zemstą, przebaczeniem, krzywdą, odwetem i śmiercią, zarówno przedwczesną (jak zabójstwo Jolanty Brzozowskiej), jak i rozłożoną na raty (w przypadku Moniki Osińskiej, osądzonej i skazanej).

Podchodziłam do reportażu z jasno sprecyzowaną opinią, skończyłam z wielkim: NIE WIEM. I to jest zasługą reportera i dziennikarza, Pana @wojciech.tochman.

Sztuką jest wywierać wpływ na odbiorcę tak dalece, że ten podaje w wątpliwość argumentację, której przed lekturą byłby gotów zaciekle bronić. Nie znaczy to, że od teraz znajduję w sobie nieskończone pokłady empatii dla morderców. Na ten moment wystarczy wątpliwość, którą zasiał Pan W. Tochman.

Więcej nam trzeba lektur otwierających umysły, mniej kazań pod szyldem miłosierdzia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *