
Tylko być
Poniedziałek po majówce nie może się udać. Nie może i już. Jednak, idąc wczoraj do pracy, pomyślałam, że to będzie dobry dzień. Wystarczy być w zgdzie ze sobą.
Często nucę w głowie Ryśka Rynkowskiego, jakbym chciała zakląć rzeczywistość. Sprawić, że na przekór wszystkiemu i wszystkim, obdaruje mnie pogodą ducha. Bo przecież o nią idzie, nie o słońce czy deszcz. Zresztą, w niepogodę pisze się lepiej, słońce rozleniwia.
Między innymi z tego powodu zaplanowałam, że ukończę powieść w czerwcu. Zanim lipiec wybuchnie swoją pełnią. Ostatecznie mogę zahaczyć o początek lata, w końcu deszczowe dni też się trafią.
Szłam do pracy, z półprzymkniętymi oczami, lekko ślepa na piękny dzień, który uśmiechał się do mnie, ignorując fakt, że spędzę osiem godzin w zamknięciu i izolacji od siebie. Pochłoną mnie liczby i logistyczne zawiłości. I przebiła się do świadomości konkluzja, że JESTEM. A to już wystarczający powód, żeby nie zawracać sobie głowy poniedziałkiem. I wtorkiem. I środą.
Tylko być.

