Indie,  podróże

10 irytujących faktów o Indiach. Z tym trzeba się liczyć.

10 irytujących faktów o Indiach

Indie wybraliśmy na cel podróży kilka lat temu. Od pomysłu do realizacji trochę zeszło, bo w międzyczasie trafiła się bardziej „ludzka” twarz Azji, choć i tam nie było łatwo. Na blogu znajdziesz wiele artykułów o tym jak bardzo pokochałam ten kraj (a jeśli zajrzysz na relacje na Instagramie i zobaczysz moją promienną twarz – wpiszesz Indie na cel kolejnej podróży, gwarantuję Ci). Skąd więc pomysł, żeby Cię do tego zniechęcić? Dlaczego pojawia się artykuł „10 irytujących faktów o Indiach”? Gdzie tu konsekwencja?

Indie – do czterech razy sztuka

To właśnie Indie jawiły mi się jako ziszczenie marzeń backpackerskich wojaży. Głucha byłam na mądrości tych, którzy nie postawili tam nogi, a wiedzę czerpali jedynie z YouTuba. Jednak gdy zaprawiony w bojach globtroter pokręcił głową z dezaprobatą odłożyłam pomysł na wspomnianych kilka lat, aż poczułam się pełnoprawną istotą dźwigającą plecak. Dojrzałam do zmierzenia się z wyzwaniem któremu na imię: Indie.

Indie fascynują

O Indiach można powiedzieć wiele, ludzie zwykle plasują się między gorącą miłością a głęboką nienawiścią. Ja odnajduję siebie pomiędzy tymi dwoma skrajnymi odczuciami. Jedno jest pewne: Indie fascynują.

W tym wpisie skupię się na 10. powodach (tylko dziesięciu, bo mogłabym je zwielokrotnić, ale po co się rozdrabniać), dla których aż mną trzepie gdy pomyślę, żeby tam wrócić.

10 faktów o Indiach

1. Hałas

Wyobraź sobie, że masz migrenę, a za oknem ekipa remontowa rozbija młotem pneumatycznym asfalt. Sąsiad wiertarką udarową uskutecznia dziurę w ścianie. Wjazd na plac budowy blokuje hulajnoga, więc kierowca buldożera atakuje klakson, po czym zasypia przyciskając go łokciem. Niemowlak w pokoju obok ma kolkę. Pies wpadł pod koła samochodu (nic mu się nie stało, ale jest przerażony) i skowyczy. Alarmy w kilku zaparkowanych samochodach naraz się włączyły. Tak mniej więcej jest w Indiach. Ludzie nie mówią do siebie, a krzyczą. Każdy pojazd ma klakson wydający przeszywające dźwięki, których nie porównasz z niczym, co dotychczas słyszałeś. Wyjesz z niemocy, ale nikt tego nie słyszy. Mogłoby urwać ci nogę, a i tak nie przebiłbyś się swoimi wrzaskami przez uliczny harmider.

2. Smród uryny, fekalia, kupy krów i psów

Z tej składanki najprzyjemniejsze są kupy krów. Musisz tylko pamiętać, żeby nie chodzić w sandałach. Nie tylko narazisz się na bezpośrednie zetknięcie skóry z gównianą mazią, ale ryzykujesz połamaniem palców na dziurach, wystających płytach chodnikowych, leżących kamieniach. Nie ma co załamywać rąk, w Indiach własna toaleta to luksus, do publicznych nie chadza się chętnie, bo nie są regularnie sprzątane.

Ja byłam raz na dworcu kolejowym w Agrze. Zanim kucnęłam nad dziurą w ziemi oddałam plecak moim kompanom czekającym na zewnątrz. Próbowałam nie oddychać, ale nawet odcięcie dopływu powietrza nie wymazało widoku, który odnotowałam kątem oka. „Czy ona wymiotuje?”. „Nie, chyba nie”. „Czekaj, jednak tak. Żaneta! Co jest?” A ja tak bardzo starałam się wymusić szybszą pracę pęcherza. Jednocześnie szarpało moimi wnętrznościami, ale nie ulegam. Bywa tak, że człowiek musi. MUSI i kropka. Następnym razem jednak zaryzykuję moją pupę na YouTubie i kucnę pod krzaczkiem.  W końcu panom niestraszne sikanie do pisuarów pod chmurką. Możesz odwrócić głowę od widoku ich siusiaków, ale od bijącego smrodu nie uciekniesz.

3. Tuk-tuk maam?

Otwierasz oczy i słyszysz słodkie zawodzenie: „wsiadaj do mojej bryki, laska. Jademy gdziekolwiek zamarzysz”. Tuk tukowcy napadają cię jak tylko wstajesz z łóżka. Nieważne, że chcesz jedynie przejść na drugą stronę ulicy, podrzucą cię. Sprawdzasz cenę przejazdu Uberem, klikasz „zamów”, widzisz jak małe autko przemieszcza się na mapce w twoją stronę – tuk tukowiec zawsze powie, że Uber tu nie dojedzie.  W ogóle żadne samochody tu nie jeżdżą. A ty patrzysz na rzekę czterokołowców przed sobą i niemo zapytujesz „ty tak poważnie, człowieku?”, tuk tukowiec uda, że jest ślepy. Nie na tyle, żeby nie móc Cię podrzucić gdzie zechcesz, maam. Kiedy już Uber dojeżdża kolo rozpływa się jakby go nigdy nie było. I kiedy dopuszczasz do siebie, że może to objaw jakiejś utajonej choroby słyszysz za plecami ”tuk-tuk, maam?”.

4. Śmieci

Indie toną w śmieciach, ale to wiesz przed wyjazdem. To nie tylko ich wina, USA i Europa chętnie eksportują odpady na wysypiska w Azji, tak więc i Twoje resztki. W 2017 roku ze śmieciowego Mount Everest wschodniego Delhi oderwała się zbita, 50-metrowa masa odpadków, która z impetem wpadła do kanału wywołując wysoką falę. Ta przelała się przez drogę zabierając ze sobą dwa motory i jeden samochód. Zdołano uratować kierowcę samochodu, ale motocyklista i przechodząca brzegiem kanału kobieta zginęli. Nie chcę cię straszyć, prawdopodobieństwo, że zginiesz przygnieciony śmieciami jest mniejsze, niż wygrana w totolotka, ale widok świń ryjących w kanałach, psów wyżerających resztki z powiązanych worków foliowych walających się wszędzie, wszędzie, wszędzie jest smutną codziennością. Mnie w zdumienie wprawił widok pobojowiska, które zostawiło po sobie młode małżeństwo w pociągu. Kilka godzin wspólnej jazdy, miła pogawędka, a pod siedzeniem papierki, rozmokłe torebki herbaty, rozlane resztki z kubeczków, rozdeptane jedzenie.  Eh… Pariasi sprzątną.

5. Łokcie atakują, czyli kto bodnie mocniej

Pamiętam końcówkę komuny w Polsce. Stałam z  mamą w kolejkach, czasem nie było wiadomo za czym. Jeden człowiek, drugi, piąty, to dobijamy do nich. „Pani, co tu rzucają?” Jakkolwiek narzekamy wspominając te ciężkie czasy,  to nie wiemy, że ile szczęścia mieliśmy. W Indiach siła razy gwałt = moje górą. Bo w Indiach nie ma kolejek. Tzn. jest coś, co tę kolejkę przypomina, ale od czasu do czasu masa ludzi rzuca się na łeb na szyję i kto dobiegnie pierwszy do okienka, ten zostanie obsłużony. Ponieważ obcokrajowcy za bilety wstępu płacą wielokrotność tego, co Indusi uruchomiono dla nich osobne okienka. Tak więc o łokcie nie ma się co martwić, a opisywane zjawisko postrzegać jako ciekawostkę.

6. Ręce do góry! Czyli pokaż swój pas szahida

Wojsko jest wszędzie. Nie tylko na lotniskach, dworcach, w okolicy zabytków, w metrze. Kontrola bezpieczeństwa także. Jeśli po Delhi poruszasz się metrem przygotuj się na prześwietlanie bagażu tak często, ilekroć zechcesz wsiąść w wagonik. A nawet częściej, bo nitki metra przecinają się i bramki kontrolne trafiają się dwa i trzy razy przed dotarciem na platformę, z której odjeżdżasz. Ciebie też prześwietlają. Cała ta zabawa z brzęczącymi klamrami paska, zegarkami, czy metalowymi ćwiekami przy kieszeniach spodni powtarza się jak zły sen. W metrze warto być kobietą. Płeć piękna jest sprawdzana przez płeć piękną, żaden facet kobiety nie tknie. A że na ulicach liczebnie przeważają panowie, to stoją w tych swoich kolejkach pozawijanych jak u nas za komuny, gdy rzucili czekoladopodobne coś. A panie voila, osobny ogonek.

7. „Wstań, powiedz nie jestem sam i nigdy więcej już nikt…”

Zapomnij. W Indiach nie ma czegoś takiego jak prywatność.  Przekraczając granicę stajesz się częścią niekształtnej masy tutejszych. Podróżujesz w tłumie, jesteś tłumem. Dziesiątki oczu wlepionych w ekran twojej komórki, dziesiątki ust mówiących do ciebie w tym samym momencie. Każdy ciekaw ktoś ty, skądś ty, po co, na co, dlaczego, dokąd, jak długo, co widziałeś, co planujesz, co teraz, co przed chwilą, jak się masz, skąd to masz… Zawsze jesteś w grupie, dzielisz wszystkim – chcesz, czy nie – nie ma znaczenia. Dzielisz się i kropka. Ty jako jednostka nie istniejesz.  

8. Bekanie i plucie

Smakowało? Beee… znaczy smakowało. To jeszcze ujdzie, można przywyknąć, ale wyobraź sobie, że poza kupskami musisz wytężać wzrok, żeby się nie rozjechać na czerwonej mazi plwocin. Plują wszyscy i wszędzie (no, może poza metrem, bo kary wysokie).  Ale i tu twój wzrok na nic się przyda, gdy miły wicherek zmieni nagle tor lotu wydzieliny i padnie ci na trzewik (a mówiłam, żeby sandałki w domu zostawić?). Betel, zwany inaczej paan – sprawca zła wszelakiego. Jedna z czterech najczęstszych używek świata obok alkoholu, nikotyny i kofeiny. W liść pieprzu żuwnego zawija się nasiona palmy areki i wypełnia pokruszonymi muszlami małż. Regularne  zażywanie betelu powoduje zanik dziąseł, uszkadza zęby i wywołuje raka jamy ustnej. Nie narzekaj więc, że kiedy spożywasz śniadanko ktoś obok pluje ci pod nogi. Może przecież zachorować na raka, to chyba poważniejszy problem, nieprawdaż?

9. Żebracy – możesz nie mieć serca wystarczy portfel

Nie uciekniesz przed nimi. Jeśli nie masz grubej skóry i zareagujesz na wyciągniętą dłoń nawet nie zauważysz kiedy pojawią się dziesiątki następnych. Pomaganie żebrakom nie powinno się odbywać przez dawanie, bo zwróci się przeciw tobie. Szerzej pisałam w artykule Żebracy w Indiach.  Kupisz coś dziecku – przyprowadzi mamusię, babcię, ciocię, wujka, kolegę. Nie powie „ten rupii”, ale „hundred”. Liczyć nie potrafi, pisać nie umie, ale dyszkę od setki odróżni. Ba! Nie musi być nawet bezdomnym człowiekiem. Podchodzili do mnie na ulicy ni z tego ni z owego czyści, ładnie ubrani chłopcy 10-12 lat z pieśnią na ustach „ten dolars?” W Indiach jesteś bankomatem. W sumie tylko to odróżnia cię od lokalnej ludności, poza tym patrz punkt 7.

10. Jesteś Gwiazdą – uwaga na paparazzi

Na każdym kroku traktują cię jak gwiazdę filmową. Każdy chce zdjęcie z tobą. Możesz być starcem, chudą blondynką, łysym 40-latkiem, wszystko jedno. Jesteś biały, wystarczy. Pozowanie do zdjęć w pierwszych dniach cieszy obie strony, każdego kolejnego jest uciążliwością, a bywa, że może zasadniczo utrudnić życie, kiedy do wagonu, którym jedziesz nadciągają niekończące się rzesze wielbicieli koloru twojej skóry. Dostrzegasz, że za minutę dotrzesz do swojej stacji, chcesz wysiadać z pociągu, a miliony rąk ciągną cię z powrotem, bo nie wszyscy zdążyli złapać cię na wspólnej stop klatce. Ale weź ty poproś jakąś staruszkę w sari wysiadującą sennie przy drodze o wspólne zdjęcie. Zapozuje, a potem wyciągnie rękę ze znaczącym gestem kasa, kasa paniczu.


Jak to możliwe, żeby po tym wszystkim chcieć wrócić do Indii, no jak? Nie potrafię wytłumaczyć magnetyzmu tego kraju. Nie wiem dlaczego, ale chcę to przeżyć ponownie z tym, że teraz na własnych warunkach. Odwiedzając obcy skrawek lądu jestem gościem i dostosowuję się do panujących tam warunków. Szanuję cudze wartości nawet, jeśli ich nie wyznaję. Przy czym dopiero po powrocie z Indii uświadomiłam sobie, że nie szanowano tam mnie. O ile nie mogę mieć im za złe plucia betelem, hałasu, czy śmiecenia na potęgę, tak zabawa w pseudo przyjaciół, którzy niby troszcząc się o moje bezpieczeństwo i wygodę sięgają do kieszeni spodziewając się, że nie ma dna budzi mój sprzeciw. Szacunek należy się każdemu bez względu na pochodzenie. Znaczy to zarówno tyle, że nie wolno kopnąć kaleki, jak i naciągać turystów tylko dlatego, że stać ich było na bilet.

Za Indiami tęsknię, żadna podróż nie została w mojej głowie tak długo, jak wspomnienie tego kraju i tych ludzi. Jestem zafascynowana ich głęboką duchowością, bezinteresownością i życzliwością , ale to się już kwalifikuje do innego artykułu.

Dodaj tytuł

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie IMG_6744.jpg
Wspólne zdjęcie z kinnar (trzecią płcią).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.