• pisanie

    Dla jednych bóg, dla drugich potwór.”Maestro” Justyny Miętlickiej

    Kiedy trwa bożonarodzeniowy koncert, na jednych spadają sztuczne płatki śniegu, drugim wali się świat na głowę. Tak zaczyna się „Maestro” Justyny Miętlickiej. Wysublimowany gust dyrygenta dotyczy nie tylko muzyki, ale i kobiet. Ta druga pasja doprowadza do tragicznych wydarzeń, w których rykoszetem obrywa rodzina maestra. Zresztą już tylko z nazwy, bo chorobliwa ambicja muzyka prowadzi go na szczyty, a tam brakuje miejsca dla wszystkich. Aplauz otula nie mniej przyjemnie, niż namiętność. Melomani traktują maestra jak ucieleśnienie boga, przedstawiciele władz miasta oklaskują pomysł wybudowania filharmonii, której podarował czas, pieniądze i serce. Czyli maestro potrafi kochać. Mnie samą zaskakuje ta refleksja, ponieważ na kartkach powieści ukazany jest jak zimny egoista, wrażliwy na…